Życie po traumie
zdjęcie: Kristopher Roller
Oddychamy po trochę, płytko, tyle tylko, żeby przeżyć.
Zajmujemy tyle tylko miejsca, żeby się zmieścić.
I to tylko mały kawałek siebie, ten, który został po zniszczeniu.
I walczymy. Wciąż walczymy, by przetrwać.
Życie jest ciężkie i celem jest przetrwanie.
I walcząc możemy nawet wiele osiągnąć w świecie,
ale w środku ból i czarna dziura, która nie daje wytchnienia,
która ciągle, niezmiennie jest.
Walka wymęcza, w końcu wykańcza, ale my nie mamy innej opcji.
Tylko tyle jest dla nas.
Bo jeśli nie, to katastrofa, to koniec, to masakra.
Wszechogarniający lęk.
Lęk, że coś będzie nie tak, a wtedy będzie strasznie.
Więc wykorzystujemy siebie – wykańczamy swoje ciała, nadmiernie zużywamy siły umysłowe.
A potem padamy.
A potem używki i rozrywki, byle trochę ulgi, zapomnienia. Coś, ktoś, cokolwiek, co zapełni czarną dziurę, chociaż na chwilę, choć jej nie da się zapełnić tym, czym próbujemy.
Mimo to wciąż próbujemy, bo inaczej się nie da.
Inaczej się nie da żyć. My nie umiemy żyć inaczej niż targać się i szarpać, byle jakoś do przodu.
To „jakoś” to często byle jak dla nas samych. Bo nas prawie nie ma…